top of page

„Zapach czekolady” – rozkosz dla zmysłów, rozczarowanie dla serca. Recenzja w duchu minionej epoki

  • ingahoosyniuk
  • 25 cze
  • 3 minut(y) czytania

Gdyby sądzić książkę wyłącznie po jej zapachu – a przecież bywają powieści, które mają woń, nawet jeśli tylko wyobrażoną – „Zapach czekolady” byłby bezsprzecznie arcydziełem. Od pierwszych stronic unosi się z niej aromat palonego kakao, wanilii, cukru rozpuszczonego w miedzianym rondlu i nut cynamonu gdzieś w tle. Wiedeń końca XIX wieku, osadzony w realiach miasta pełnego tradycji, muzyki i kawiarnianego życia, rozkwita na kartach tej powieści z wdziękiem tak ujmującym, że zmysły czytelnika zostają oczarowane.

zapach czekolady
„Zapachy potrafią być jak klucze — niektóre drzwi w nas samych otwierają się tylko raz, gdy trafimy na właściwy aromat.”

Ewald Arenz nie tyle opisał Wiedeń, co go odtworzył – jak cukiernik, który według starych receptur tworzy nową interpretację znanego smaku. Jego miasto pachnie, dźwięczy i tętni życiem. Wędrujemy przez dzielnice, które istnieją nie tylko przestrzennie, ale i emocjonalnie – od eleganckich salonów po zadymione kuchnie i pachnące wilgotnym drewnem piwnice z zapasami. Każdy szczegół zdaje się mieć swoją wagę – szelest sukni, stukot łyżeczki o porcelanową filiżankę, zapach świeżo wypiekanego ciasta.

zapach czekolady
„Życie to nic innego jak nieustanna wymiana zapachów. Ciała, emocje, wspomnienia — wszystko pachnie.”

Nie sposób nie wspomnieć o kunsztownym przedstawieniu sztuki cukierniczej – opisy pracy w cukierni, eksperymentowania z nowymi smakami, a nawet sam akt temperowania czekolady są ukazane z miłością, jakiej nie powstydziłby się Escoffier. Te fragmenty to prawdziwy majstersztyk – niemal czuje się ciepło pieca, kleistość karmelu i chłód marmurowego blatu, na którym roztapia się gorzka tabliczka. To zdecydowanie największa siła tej powieści – i być może jedyna prawdziwie godna zapamiętania.

zapach czekolady scrapbooking
„Nawet jeśli uciekniesz daleko, tysiące kilometrów stąd — jeśli ktoś cię pokochał naprawdę, zawsze będzie nosił twój zapach.”

Ale niestety, na tym kończą się zachwyty.

Bo oto, gdy smak opowieści jest jeszcze na języku, czytelnik zmuszony jest obcować z bohaterami, których zachowania i wybory budzą raczej zgorszenie niż współczucie. Wątek miłosny – z założenia mający być osią emocjonalną powieści – jawi się jako płytki, narcystyczny i niepokojąco toksyczny. To romans nie z czekoladą, lecz z ułudą.

scrapbooking
„Z cynamonem, rodzynkami, cukrem czerwonym, niebieskim, żółtym... z wanilią, tragantem, winianem potasu – każdy składnik niósł smak dzieciństwa.”

Elena, główna bohaterka, to postać, która mogłaby nosić znamiona kobiecej niezależności, gdyby nie fakt, że jej działania wydają się bardziej kaprysem niż świadomym wyborem. Oczekiwalibyśmy od niej głębi, niuansów, może nawet tragicznej nieuchronności – a otrzymujemy jedynie egoizm w ładnym opakowaniu. Jej relacja z głównym bohaterem – który z kolei sprawia wrażenie niemrawego, bez kręgosłupa i zdolności do jakiegokolwiek dojrzewania emocjonalnego – opiera się na niezdrowym przywiązaniu, zachwianej dynamice i absolutnym braku prawdziwej czułości. Ich „miłość” przypomina raczej uzależnienie – a być może ułudę wyobrażeń niż coś prawdziwego i poruszającego.

Zamiast oczarowania, rodzi się rozdrażnienie. Bo oto w kulisach pełnych aromatów, świateł i kunsztownej architektury rozgrywa się historia, która – zamiast porwać czytelnika – raczej go od siebie odpycha. Co gorsza, Arenz nie wydaje się świadomym twórcą tego kontrastu. Nie ma tu ironii, nie ma dystansu, nie ma zamierzonego kontrapunktu między pięknem formy a pustką treści emocjonalnej. Wręcz przeciwnie – wszystko podane jest z taką powagą, jakby miało to być przeżycie graniczne, miłość tragiczna, której nie wolno podważać. A jednak – nie można jej uwierzyć.

zapach czekolady
„Proszę podejść... proszę powąchać. Każdy zapach to jak oddzielny świat. Czasem opowiada więcej niż słowa.”

Wielka szkoda, bo język pisarza bywa chwilami naprawdę wybitny. Zdarzają się akapity pisane z taką delikatnością i smakiem, jakby sam autor maczał pióro w czekoladzie. Niektóre opisy – zwłaszcza te poświęcone krajobrazom, porom roku i wnętrzom – potrafią zachwycić, zatrzymać, zbudować świat pełen magii. Ale gdy przychodzi do ludzkich emocji – okazuje się, że są one powierzchowne jak polewa na biszkopcie. Ładne – ale nietrwałe. Słodkie – ale bez głębi.

zapach czekolady scrapbooking
„Czasem potrafię odczytać historię z zapachu. Jakby niektóre aromaty miały swoje opowieści.”

Czytając „Zapach czekolady”, nie sposób oprzeć się refleksji, że jest to książka dla tych, którzy ponad prawdę psychologiczną cenią nastrój. Dla tych, którzy wolą obrazy niż dialogi, smaki niż motywacje. I to zrozumiałe – każdy z nas czasem potrzebuje opowieści pachnącej dawnym światem. Ale ci, którzy szukają w literaturze nie tylko ucieczki, lecz i konfrontacji – mogą poczuć się oszukani.

Bo czekolada, jakkolwiek pyszna, nie wystarcza, gdy serwuje się ją na talerzu, który miał nieść coś więcej niż cukierniczą fantazję. Potrzebna jest też prawda. I może odrobina goryczy – jak w dobrze skomponowanym deserze.

zapach czekolady scrapbooking
„To coś więcej niż pokarm dla duszy — to prawdziwa uczta zmysłów.”

„Zapach czekolady” to piękna pocztówka z dawnego Wiednia, pełna aromatu i estetycznej przyjemności, lecz pozbawiona emocjonalnej głębi. To książka, którą warto przeczytać dla nastroju, dla zapachu, dla czekolady – ale z pewnym dystansem do jej bohaterów. Bo pod lukrem nie zawsze kryje się ciasto, które warto zjeść.

Ocena: 6/10 Za styl, za atmosferę, za czekoladę. Ale nie za miłość.

podpis

Comments


bottom of page