„Dawniej to wystarczał porządny rosół…” – czyli dlaczego dziś suplementacja to nie fanaberia, a potrzeba
- ingahoosyniuk
- 5 maj
- 3 minut(y) czytania
Kochanie, usiądź, zaparz sobie coś ciepłego – może rumianek, może melisę… Babcia dziś opowie Ci coś ważnego. Temat nie z tych, o których się mówi przy niedzielnym stole, ale coraz bardziej widzę, że trzeba go poruszać, zanim nasze zdrowie zacznie pukać do drzwi apteki, zamiast cicho mruczeć
w rytmie serca.

Bo wiesz, ja pamiętam czasy, kiedy wszystko, co potrzebne, dawała nam ziemia. Słońce, woda ze studni, mleko prosto od krowy, jajka z podwórka i jabłka prosto z sadu. Nasze ręce pachniały ziemniakiem, nie środkiem dezynfekującym. I choć może było skromniej – to jakoś lżej się żyło.
A zdrowie? Zdrowie się miało, a nie zdobywało.

Dawniej jedzenie karmiło, dziś często tylko zapycha...
Nie uwierzysz, ile dziś trzeba zjeść, żeby dostać tyle samo magnezu, żelaza czy witaminy C, co z jednej kromki chleba czy marchewki sprzed 70 lat. Kiedyś gleba miała duszę. Bogata w mikroelementy, żyzna jak serce matki. Dziś? Wyjałowiona przez lata intensywnych upraw, pryskana, zmęczona. Tak jak i my – przemęczeni, przebodźcowani, bez siły, by złapać głębszy oddech. A jak nie ma tego w ziemi, to nie ma i w warzywach. I choćbyś się zakrzątała przy najbardziej domowej kuchni – wiele składników odżywczych po prostu znikło. Czasem widać to po skórze, czasem po włosach, czasem w sercu. Często – dopiero po czasie.

„A ja się kiedyś suplementów nie tykałam” – powiedzą niektórzy.
Tak, prawda. Bo kiedyś to się wszystko miało w jedzeniu. Ale świat się zmienił. I my się zmieniamy
z nim. Dziś – zamiast sześciu godzin pracy w polu, mamy dziesięć przed ekranem. Zamiast chleba na zakwasie – bułkę z waty. Zamiast porządnego mleka – napój z kartonu z dopiskiem „fit”. Kochanie, my dziś jemy inaczej, oddychamy inaczej, żyjemy inaczej. I dlatego trzeba też inaczej się wspierać. Nie
z przesady. Z rozsądku.

Mądra suplementacja to nie moda. To troska.
Nie o to chodzi, żeby łykać wszystko, co kolorowe i modne. Ale żeby świadomie przyglądać się sobie. Czy nie jesteśmy ciągle zmęczone? Czy nie wypadają nam włosy? Czy nie boli nas głowa po raz dziesiąty w tygodniu? Dobrze dobrane wsparcie może pomóc tam, gdzie jedzenie już nie wystarcza.
I nie chodzi o cudowne tabletki. Tylko o brakujące cegiełki: witaminę D, której słońce już nie daje tyle, co kiedyś. Magnez, który wypłukujemy codziennie stresem i kawą. Żelazo, którego trudno
o dobrą formę. I wiele innych – o których będę jeszcze mówić.

To nie chodzi o to, żeby „coś brać”. Chodzi o to, żeby wiedzieć, czego Ci brak.
Widzisz, ja tu nie jestem od mówienia „musisz”. Jestem od tego, żeby mówić: „sprawdź, posłuchaj, pomyśl”. Dlatego na tym blogu coraz więcej będzie właśnie o mądrej suplementacji. Bez marketingowych bajek. Za to z sercem, wiedzą i doświadczeniem. Pokażę Ci, czym się kierować. Jakie wsparcie może Ci pomóc. Jak nie dać się naciągnąć. Jak zadbać o siebie z szacunkiem – tak, jak babcia kiedyś dbała o rosół, co gotował się pół dnia. Zamknij oczy i posłuchaj swojego ciała. Czego Ci brakuje? Czego szuka Twoje zmęczenie? Czym chcesz się otulić od środka, zanim sięgniesz po kolejną kawę?

Bo widzisz… Można żyć szybko, ale nie trzeba bezmyślnie. Można być nowoczesną, ale z duszą dawnych czasów. Z tą czułością, z którą nasze babki kisiły kapustę i zaparzały lipę w glinianym dzbanku. Ja też tak chcę. I jeśli Ty też – to rozgość się tutaj. To miejsce, w którym będziemy uczyć się, jak wspierać swoje ciało z czułością, a nie strachem. Bez presji, z miłością. Podziel się tym tekstem z kimś bliskim. Razem przypomnimy sobie, że troska zaczyna się od małych kroków – i od miłości do siebie.
Z serca,
Babcia (jeszcze nie babcia, ale z duszą jednej 😉)

Comments